Cuxa
Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:21, 31 Sie 2008 Temat postu: Kliker + zabawa z piłką |
|
|
Data: 30 sierpnia
Godzina: 13:30
Czas trwania: 80 minut
Pogoda: sloneczna, ciepla, lekki wiatr
Przyjechalam do stajni zaraz po obiedze u mamusi , szybko się przebralam, wzięlam szczotki i ruszylam na padok po Hebe. Klaczka już po chwili stala nieopodal mnie i obszukiwala moje kieszenie w poszukiwaniu smakolyków. Uśmiechnęlam się tylko. Wyjęlam z kieszeni kliker. Bulanka wyciągnęla glowę i chciala już go zjeść, gdy się spostrzegla, że coś jest nie tak. Dalam jej powąchać. Wydawala się trochę zaskoczona. Poglaskalam ją. Kliknęlam. Klacz zaraz się pobudzila i rozglądala wkolo, jakby zastanawiając się, czy ten odglos to z tego malego, kolorowego... cosia. Kliknęlam jeszcze raz i zaraz po tym podsunęlam jej marchewkę, by kojarzyla to z nagrodą. Powtórzylam to jeszcze kilka razy, by nie kojarzyla tego z niczym więcej. Kliknięcie = pochwala. Kliknęlam kolejny raz, klacz jakby oczekiwala na marchewkę. Dalam jej ją.
Wyszlyśmy z padoku. Szybko ją przeczyścilam, wyczyścilam kopytka, nasmarowalam je. Za każdym razem, gdy dala mi coś ze sobą zrobić, np. po przeczyszczeniu czy też wyczyszczeniu strzalki, nagradzalam ją kliknięciem, a potem obfitymi pieszczotami.
Skierowalam się z nią na round pen. Dosyć zaniepokojona patrzyla na rząd moich akcesoriów do zabawy. Zaczęlam grać z nią w przyjaźń. Po standardowym "wymacaniu" konia, bawilam się z nią przy pomocy Carrota. Chwalilam ją za spokój, po zakończeniu każdego ćwiczenia. Chcialam, by się bardziej rozluźniala, wiedząc, że robi coś dobrze. Chwila zabawy w jeża i znowu przyjaźń. Pierwsza zabawa jest zdecydowaną królową wśród wszystkich siedmiu gier. "Utrwalilam" z nią jeszcze prowadzenie. W "dalszych" grach (od friendly) moglam cześciej używać klikera. Hebe wydawala się już z nim "oswoić". Na chwilę puścilam linę i skierowalam się w stronę mojego "kącika tortur". Wzięlam derkę. Podeszlam do niej powoli. Byla zaciekawiona. Przylożylam derkę do jej boku. Odsunęla się od niej i zaczęla ją wąchać. Czego wymagać po koniu, który w życiu nie widzial derki? Powtórzylam, gdy już sobie ją wywąchala. Derka byla z mięciutkiego polaru, więc Hebinka nie miala od czego uciekać. Zaczęlam ją miziać po calym ciele. Nie bala się. Przewiesilam derkę przez jej grzbiet. Hebe ugięla tylne nogi, jakby się zastanawiając, czy ruszyć do przodu, czy też polożyć się. Jednak nie wybrala żadną z tych opcji. Pochwalilam ją. Przesuwalam derkę wzdlóż jej grzbietu, w stronę zadu, a potem z powrotem, na szyję. Hebe w końcu przyjęla to jako pieszczotę i opuścila lepek na dól. Nalożylam jej ją na glowę, zaslaniając oczy. Postawila uszy i zaczęla się kręcić. Zaczęlam ja uspokajać, jednak nie reagowala. Ściągnęlam jej derkę. Rozejrzala się wkolo, zdezorientowana.
-Dobry konik.-powiedzialam, glaszcząc ją po nosie.
Powtórzylam. Przez chwilę udalo jej się ustać, potem zaczęla potrząsać glową. W końcu się zrelaksowala i opuścila glowę. Poklepalam ją po szyi i sciągnęlam derkę.
-Chcesz przymierzyć?-zapytalam.
Powoli nalożylam jej derkę. Przyjęla to ze spokojem. Oczywiscie byla trochę za duża, no ale cóż. Ściągnęlam ją. Znowu wrócilam, by wziąć jakiś przedmiot tortur. Wybór padl na... Pilkę do aerobiku. Powoli z nią do niej podeszlam. Na początku uciekla, jednak potem, zwabiona ciekawością, wrócila. Zaczęla obwąchiwać pilkę, która przy okazji byla w bardzo jaskrawym kolorze... Różowym. Polożylam pilkę na ziemi i lekko ją kopnęlam nogą, by przeturlala się kawalek. Hebe zadarla glowę i patrzyla na to dziwadlo uważnie. Po chwili jednak podeszla. Jej ciekawość bardzo we wszystkim pomagala. Podchodzila do pilki baardzo powoli, z nosem prawie przy ziemi. Powąchala pilkę, obeszla wkolo. Wydawala się jakby zdziwiona, ze już się nie rusza. Trącila ją nosem. Pilka ruszyla. Hebe odskoczyla. Jednak po chwili znów podeszla. Trącila pilkę. Znowu się ruszyla. Odskoczyla. Zauważyla, że krzywda jej się nie dzieje, więc prawie skoczyla na ta pilkę, a to przeturlala się sporą odleglość. Hebe ruszyla w pościg za nią i zaczęla się bawić. Jakoś inaczej to przewidzialam, ale nie przerywalam jej i tylko patrzylam, jak sobie bryka i popycha pilkę.
Gdy klaczka się już "nabawila", zabralam ją z powrotem na pastwisko, zastanawiając się, czy czasem nie oddać jej tej pilki. Jej daje więcej radości. Mama się chyba nie obrazi...?
Post został pochwalony 0 razy
|
|